4 kwietnia 2025, piątek. Dzisiaj pada. Ma tak być jeszcze jutro i w niedzielę. Właściwie to tylko do południa padało, a potem już tylko wieczorem. Trasa łatwiejsza, bo tylko jedno wzniesienie, a potem już płasko. Po drodze knajpki i coraz więcej caminowiczów. Spotykamy znajome twarze. Krótkie rozmowy, uśmiechy. Chyba najfajniejsze są Japończycy. Uśmiechnięci, życzliwi. Z takimi młodymi wymieniliśmy opinię o dalszej trasie wybierając skrót asfaltem zamiast niepotrzebnej górki. Wieczorem poszliśmy moczyć nogi w gorących źródłach. Może pomoże. No i pierwszy raz jadłem ośmiornicę. Całkiem dobra, ostro przyprawiona i nie była gumiasta, czego się obawiałem. Chętnie powtórzę.