Długi odcinek miałem do przejścia, a potrzebowałem być wcześnie na mecie. Wyszedłem o 5.45. Przez puste miasto, przedmieścia. Z tego co pamiętam, to widziałem dwie osoby, w tym jedna na rowerze. Przed siódmą zrobiło się jaśniej. Teraz od osady do osady, wyglądając, gdzie się napić kawy. Dopiero po 9 km jest Carreco. Kościół i kawiarenka.
W kawiarence kawka i pieczątka. Potem wśród murków, w lesie po błocie a nawet w strumieniach wody. Przemoczylem buty kompletnie.
Mógłbym jeszcze ponarzekać na deszcz i błoto, ale nikogo nie zachęci to do wędrówki do Camino. Przestało padać i prognoza na dwa dni jest słoneczna. Idąc wzgórzami miałem zobaczyć ciekawy, stary kościół, ale jest w remoncie. Niedługo opuszczam wzgórza i schodzę do Ancora, skąd dalsza część szlaku prowadzi przy brzegu oceanu.
Jest słonecznie, coraz cieplej. Nie zwalniam marszu, więc ciepełko czuję wszędzie. Kilka kilometrów marszu i coraz bardziej widoczne staje się wzgórze, znajdujące się już w Hiszpanii. Za jakiś czas opuszczam ścieżkę przy plaży i wędruję przy drodze prowadzącej do Caminha. Jestem już u celu o 13.30.
Pośród starej zabudowy zwracają uwagę jeszcze starsze kolumny. Może tu była brama miasta. Jeszcze przed nią mały kościółek. Idąc dalej główna ulicą dochodzi się do rynku, na którym główny zabytek miasta, wieża zegarowa.
Podsumowanie.
Ślad GPS mojej trasy: costa04.gpx