W słoneczny czwartek 28 lipca, dokładnie miesiąc od początku emerytury, wybrałem się na górską wycieczkę. Koniecznie zabrałem nowe kije trekkingowe, które dostałem na zakończenie pracy. Sam bym sobie takich drogich nie kupił, ale odejście na emeryturę to okazja na zamówienie sobie ekskluzywnego prezentu. Spisują się świetnie. Wycieczka jednosobowa, bez samochodu, Kolejami Śląskimi i busem sieci Wispol. O 8.04 pociąg z Katowic do Skoczowa. Mały spacer przez Skoczów z dworca PKP do dworca PKS. Jakoś tak Skoczów jest urządzony, że dworzec PKP mają ponad kilometr na południe od rynku, a dworzec PKS jakieś 300 m na północ. Wobec tego spacerek trochę nawigowany mapami Googla. O ile pociąg kosztował 15 zł za ponad godzinę jazdy, to za busa do Brennej Hołcyny całe 10 zł. Na biednego nie trafiło, ale zdziwiony byłem. Zresztą, to nie pierwsze zdziwienie, o czym potem. Autobus planowo miał być o 9.50 i dojechać do Brennej Hołcyny o 10.23. Było małe spóźnienie. Gdybyśie się wybierali w taką podróż, to koniecznie w dni robocze, bo rozkład jazdy na dni wolne jest fatalny. Tu link do rozkładu jazdy. Brenna Hołcyna to pierwszy przystanek za centrum Brennej. Szlak, który przeszedłem tworzy pętelkę, która zaczyna i kończy się w Brennej, a jej najdalszym punktem jest Chata Grabowa, dość ekskluzywna gospoda. Szlak prowadzi najpierw doliną Hołcyny niemalże na Grabową (907 m n.p.m.). a następnie prowadzi długim grzbietem górskim zwanym Starym Groniem.Zobacz mapę
Pierwsza część trasy prowadzi szlakiem należącym do kategorii spacerowych. Szlak znakowany jest inaczej niż szlaki turystyczne PTTK, a mianowicie biało-czerwonymi kwadratami. Nazwany jest Bajkowym Szlakiem Utopca. Spotykać będziemy takie tablice z jakąś taką niby bajką.
Jedną z atrakcji doliny Hołcyny jest, a raczej była w przeszłości, niewielka przystań. Pamiętam, jak tu pływałem w kajaczku i na rowerze wodnym. Zabytkowe rowerki stoją u nabrzeża. Obsługi nie ma, ale na stronie Brennej piszą, że działa. Jak piszą, że działa, to ... piszą.
Szlak wiedzie asfaltową drogą. Ruch na niej niewielki. Po 2 km wędrówki spotykamy leśny parking i tu kończy się droga dostępna dla wszystkich, dalej szlaban. Droga za szlabanem dostępna jest już tylko dla służb leśnych. Dalej nie spotkałem już żadnego pojazdu. Cisza, ptaki i szum potoku.
Ten domeczek to stacja ujęcia wody pitnej. Jest tablica, że na teren wokół budynku wstęp wzbroniony, ale cóż to dla bazgrolców znaczy?
Droga biegnąca wzdłuż potoku prowadzi do rozwidlenia, skąd już stromo węższą dróżką. Tablica z kolejnym odcinkiem bajki.
Wychodzimy na grzbiet. Teraz idę szlakiem czarnym. Ta górka, którą widać, to Czantoria. Skąd wiem? Poznaję po charakterystycznej polanie Stokłosica, gdzie jest tor saneczkowy i górna stacja kolejki krzesełkowej. A na szczycie wieża widokowa. Na zdjęciu chyba słabo ją widać.
Ostatnia tablica, którą spotykam, bo Bajkowy Szlak Utopca schodzi do Brennej Leśnicy, a ja miałem inny plan.
Teraz piękny widoczek na Czantorię wraz z elementami ogrodu w pierwszym planie.
Na Starym Groniu wieża widokowa. A gdzie owce? Miały być. Tylko szałas został?
Kapliczka. Taka autentyczna. Nawet fajne to zębate obramowanie, żeby żaden paskuda nie wlazł.
A teraz bardzo klasyczny widoczek. Omawiam. Z prawej Czantoria, której polana Stokłosica już zasłonięta pierwszoplanowym grzbietem Równicy i Orłowej. A ten wierszyczek z lewej? Żaden inny w Beskidzie Śląskim nie ma takiego stoku. To Stożek.
Spod Horzelicy, ostatniego wybitnego wzniesienia grzbietu Starego Gronia, widok na Brenną. Dokładnie w to miejsce, gdzie Leśnica wpada do Brennicy.
Lunapark. Witaj tzw. cywilizacjo. A teraz najważniejsze. Jak wróciłem do Brennej, to zauważyłem, że przy przystanku autobusowym jest punkt informacji turystycznej. Pytam, gdzie te owce, co miały być na Starym Groniu. Pani tłumaczy, że to się nie da tak, żeby owce były w jednym miejscu i już baca je przegnał gdzieś, nie wiadomo gdzie.