Dzisiaj mam w głowie to, że ten ostatni etap jest długi i że czeka mnie najwyższe przewyższenie całego szlaku. Wysokość 250 m zdaje się być banałem, ale jednak już tyle dni wędrówki jakieś tam zmęczenie daje odczuć. Wyszedłem, jak zawsze, o ósmej. Założyłem, że nie będę gonił, żeby zdążyć na obiad przed 14.00. Powolutku.
Trochę było chodzenia przy drodze szybkiego ruchu, ale głównie wioskami. Była wioska pełna kotów. Był zespół folklorystyczny zbierający do kapelusza. I jak zawsze urzekająca przyroda.
Kościoły zazwyczaj są zamknięte. Teraz trafił się taki, że można było prze okienko zobaczyć wnętrze. A droga wciąż raczej płaska. Czekam na te wzniesienia.
Dopiero po 14 km pojawia się wzniesienie 120 m, potem przy wyjściu na rondo przed Molladoiro jest 210 m, a w centrum Milladoiro 250 m. Wchodziło się raczej łatwo, bo łagodnie.
Za parkingiem jest mały lasek, a za nim pierwszy widok na Santiago. Wydaje się, że jest blisko. Okazało się, że dopiero teraz zaczął się dla mnie najtrudniejszy fragment szlaku. Niby Katedra na wyciągnięcie ręki, ale zaczyna się marsz ulicami. Było jeszcze rozdroże z wariantami szlaku. Wybrałem w lewo, bo krótszy. Spotkałem lokalnych pielgrzymów idących z krzyżami. Po dojściu do starego miasta, nagle pojawiają się istne tłumy. Skąd się oni wzięli? No wiadomo, głównie jakoś przyjechali.
Zatem dotarłem. Rzut oka na katedrę i idę do centrum pielgrzymów po certyfikaty. Ponieważ już w domu zarejestrowałem na ich portalu moją trasę, dostaję od razu numerek do kolejki, a po 10 minutach gratulacje i dyplomy.
Podsumowanie.
Ślad GPS mojej trasy: costa12.gpx